piątek, 28 października 2011

Literadar #12

Jakiś czas temu w sieci pokazał się nowy numer miesięcznika o książkach - Literadaru - w którym jestem Polterową wtyczką, tzn. co miesiąc recenzuję jakąś fajną fantastykę. Tym razem padło na Słonie na Neptunie Resnicka - przyjemnej lektury :)

wtorek, 18 października 2011

baczko czyta: wrzesień

Wrzesień był chyba jednym z ostatnich ( o ile nie ostatnim) miesiącem w tym roku, kiedy mogłem swobodnie wybierać sobie lektury, wskutek czego powstała ładna mieszanka fantasy  science fiction. Tych kilkanaście książek, to jeden z moich lepszych tegorocznych wyników :) 

niedziela, 18 września 2011

Horrorowe narzekania

Wróciłem! I nawet nieźle się trzymam. Jako, że poogarniałem (w miarę) co ważniejsze sprawy, mam chwilę na reaktywację bloga.

I, oczywiście, wykorzystam to, żeby sobie ponarzekać. Tym razem padło na "Ofiarę" Johna Eversona.

wtorek, 2 sierpnia 2011

Złote żniwa a sprawa polska

Jakiś czas temu w Polsce dość głośno było o książce Grossów - o "Złotych żniwach", opowiadającej o kuluarach Holokaustu w naszym kraju. Szczególnie w tej kwestii wykazała się księgarnia Selkar, która sprzedawała tę pozycję za jakąś kosmiczną cenę (bodaj 4999,99 zł) - ponoć właściciele nie zgadzali się z poglądami autorów.

Ja, po lekturze, pytam - ale o co chodzi?

wtorek, 26 lipca 2011

Nowy Literadar

Niedawno w sieci ukazał się nowy Literadar, w którym można znaleźć moją, niezbyt pochlebną, recenzję "Szklanego domu" Strossa - nie mogę się do tego autora przekonać, może "Accelerando" zmieni moją opinię.

Jutro jadę na prawie-że-tygodniowy Zlot Poltera, po powrocie oficjalnie obiecuję notkę, lub dwie. Na pewno napiszę o "Złotych żniwach" Grossa, w których nie ma, dla mnie, nic szokującego - ot historia.

poniedziałek, 11 lipca 2011

Rakietowe szlaki

"Rakietowe szlaki" to tytuł legendarnych antologii - w 1958 roku pojawiła się po raz pierwszy, a zredagowali ją Jan Zakrzewski i Julian Stawiński. Teraz wskrzesiło je wydawnictwo Solaris, wydając, póki co, dwa tomy przeglądu najlepszych tekstów science fiction, pod redakcją Lecha Jęczmyka.

środa, 15 czerwca 2011

Zwrotnice czasu Narodowego Centrum Kultury

Trochę pomarudziłem, a teraz, dla odmiany, pochwalę.

W 2009 roku ruszył projekt Narodowego Centrum Kultury pod tytułem "Zwrotnice czasu" (więcej informacji tutaj), z którego powstała seria książkowa, koncentrująca się na historii alternatywnej - współtworzą ją m.in. Maciej Parowski, Marcin Wolski, Szczepan Twardoch oraz Jacek Inglot. Książki dwóch ostatnich miałem przyjemność niedawno czytać.

Nocny burmistrz nie taki mocny

Lubię w zasadzie każde fantasy. Z miejską odmianą tego gatunku nie miałem dotąd zbyt dużego kontaktu, aż natrafiłem na "Szaleństwo aniołów" Kate Griffin - świetna narracja, ciekawy główny bohater, fajna, choć nieco naiwnie poprowadzona intryga i szczegółowo opisany Londyn.

Niestety, kolejna przygód Matthew Swifta, "Nocny burmistrz", mnie rozczarował.

czwartek, 26 maja 2011

Debiut - dziwnie brzmi

Ok, stało się. Po kilkumiesięcznych perturbacjach oraz zawirowaniach i opóźnieniach, w końcu zadebiutowałem na Histmagu. I, oczywiście, recenzją książki fantastycznej, a dokładniej "Wergelda królów" Jarosława Błotnego.

czwartek, 19 maja 2011

Moje wybrzydzanie

Zauważam ostatnio u siebie dość niepokojącą tendencję - zaczynam coraz bardziej wybrzydzać podczas czytania. Pierwszym symptomem było niedokończenie "Podróży Turila", a ostatnie przeglądanie forów dotyczących fantastyki przekonały mnie, że coś jest nie tak.

Konkretniej: chodzi mi o trzy utwory, które wzbudzają ogólny zachwyt i ślinotok, a dla mnie są... średnie.


piątek, 6 maja 2011

Czytankowy przegląd kwietnia




 Kwiecień się skończył, jak już wspominałem naczytałem się w tym miesiącu jak rzadko, aż mi się odbija. Chciałem się przeto z Wami podzielić moimi krótkimi przemyśleniami na temat tych wszystkich lektur, więc chronologicznie:

"Z mgły zrodzony" - Brandon Sanderson

To druga książka tego pisarza, po "Elantris", którą przeczytałem. I chyba na więcej póki co szkoda mi czasu. "Z mgły zrodzony" to ponad pięciuset stronicowa cegła przeciętnego i rozwlekłego fantasy. Sanderson niepotrzebnie rozwleka pewne wątki, zbytnio pochyla się nad rozchwianą i emocjonalnie niestabilną Vin, zanudza dokładnymi opisami intryg politycznych - gdyby całość liczyła połowę objętości, byłaby dużo lepszą książką. Zupełnie nie rozumiem tego hype'u na Sandersona.


poniedziałek, 25 kwietnia 2011

Przesycenie

Kwiecień, póki co, jest najpłodniejszym miesiącem czytelniczym 2011 dla mnie - obecnie przeczytałem już w nim 15 książek, co daje mi około 40 przeczytanych pozycji w tym roku, z czego większość to fantastyka. Ostro.

Niestety, takie tempo i dobór lektur ma spore minusy.  Jako szef Książkowego na Polterze muszę czytać mnóstwo rzeczy, które mnie niekoniecznie interesują (tzn. na które niekoniecznie wydałbym pieniądze) na recenzje w różne miejsce czy dla ogólnego rozeznania pisarzy/gatunków. Ostatnio na przykład zapoznaję się z coraz większą ilością science fiction, które średnio trafia w moje gusta. A dawno nie przeczytałem konkretnej powieści fantasy, mojego ulubionego gatunku.

To tempo jakie sobie narzucam zmusza mnie także poniekąd do czytania 2-3 rzeczy na raz, co dodatkowo mnie rozprasza i przeszkadza cieszyć się lekturą.

Jednak najbardziej uderza mnie w tym coś innego - jestem uzależniony od konwencji fantastycznej. Niedawno czytałem "Opowieści z Wilżyńskiej Doliny" Brzezińskiej oraz "Krótki i niezwykły żywot Oskara Wao" Diaza i mam co do nich bardzo podobne odczucia - to świetne kawałki prozy, z dobrym, dopracowanym językiem, pełne odniesień do rzeczywistości (Brzezińska) oraz ostro ją komentujące (Diaz). Jednak co mnie uderzyło podczas lektury to fakt, że pomimo estetycznej frajdy jaką mi sprawiły te książki, straszliwie mi się dłużyły. Brakowało mi w nich elementów porywających wyobraźnię, magii, robotów czy jak to tam zwał - w ich scenografii (modne ostatnio słowo - worldbuilding) nie znalazłem niczego, co by mnie zafascynowało, brakowało mi tego nierealistycznego i umownego podkładu pod opowiadaną historię. Czy to oznacza, że jestem stracony dla mainstreamu? Mam nadzieję, że nie, bo tyle dobrych książek by mnie ominęło ;)

PS.Czytam właśnie "Trojkę" Chapmana, niesamowicie pokręconą i zeschizowaną powieść - i ona naprawdę mnie fascynuje. Niech żyją fantastyczne fajerwerki!

piątek, 15 kwietnia 2011

Strugackich perspektywa

Damn, czytanie utworów braci Strugackich obecnie jest dość trudne - dla mnie, jako człowieka młodego, który komunizm zna tylko ze słuchu, niesamowicie trudno wyłapać wszelkie smaczki i aluzje jakie zawarli w swoich tekstach.

Ale, do rzeczy. Jeszcze w gimnazjum czytałem "Piknik na skraju drogi" - niesamowita książka i jeden z powodów dla których zainteresowałem się szerzej fantastyką. Stalkerzy, Zona, artefakty - urzekła mnie ta najbardziej wierzchnia warstwa powieści.

Niedawno natomiast skończyłem lekturę innej powieści tego braterskiego duetu, a mianowicie "Trudno być bogiem", w którym dużo bardziej, niż scenografia, zafascynowało mnie jej drugie dno.  Ta powieść dopiero tętni nawiązaniami do komunizmu i Mateczki Rosji. Pomijając świetny pomysł wyjściowy (grupa naukowców z  Ziemi przyszłości wysłana na planetę, na której rozwój technologiczny stoi na poziomie naszego średniowiecza, by nagrywać relację z życia jej mieszkańców, nie ingerując zbytnio w ich los), został obłożony rozmaitymi odniesieniami do rzeczywistości. Są tam więc skrzywiony psychicznie władca, który dzięki terrorowi i silnej armii gnębi obywateli, czystka wśród ludzi wykształconych, bezmyślność i okrucieństwo władzy, bezwolne przyzwolenie na taki stan rzeczy przez ludzi etc .

Opisywanie i/lub recenzowanie tej książki, bez znajomości ówczesnych realiów uważam za bezcelowe, dlatego tego nie robię. Ciekawi mnie natomiast jak powieść ta uszła uwadze cenzury i jak była przyjmowana w latach 60-tych, czyli niedługo po jej wydaniu.