środa, 15 czerwca 2011

Nocny burmistrz nie taki mocny

Lubię w zasadzie każde fantasy. Z miejską odmianą tego gatunku nie miałem dotąd zbyt dużego kontaktu, aż natrafiłem na "Szaleństwo aniołów" Kate Griffin - świetna narracja, ciekawy główny bohater, fajna, choć nieco naiwnie poprowadzona intryga i szczegółowo opisany Londyn.

Niestety, kolejna przygód Matthew Swifta, "Nocny burmistrz", mnie rozczarował.

To w zasadzie kalka "Szaleństwa aniołów". Przez większą część lektury odczuwałem dziwne deja vu - znowu zdezorientowany na początku bohater, ktoś chce go unicestwić, szuka pomocy przyjaciół, okazuje się, że ktoś/coś zagraża całemu Londynowi, a on jako jedyny może się temu przeciwstawić. I to, co ciekawiło w pierwszym tomie (magia, dokładna geografia miasta, "szczęście" Swifta) zaczęło przeszkadzać.

Najbardziej kuriozalne w całej powieści jest to jak Swift, okaleczony, postrzelony, Bóg-wie-co-jeszcze-zrobiony, biega po całym Londynie i dzielnie ratuje świat.

Jednak to ciągle niezła książka fantasy z szybką akcją, dobrą narracją, ciekawym podejściem do czarów. Tylko, że sama magia przyciągająca do lektury zniknęła - niedługo ma ukazać się "Neonowy dwór", trzeci tom przygód Matthew Swifta, więc może sobie sprawię. Ale nie będzie to pozycja 'must-have'.

4 komentarze:

  1. Myślę, że trudno mówić o rozczarowaniu - po prostu w "Nocnym burmistrzu" znajdujemy dokładnie to samo, co w "Szaleństwie aniołów"; również byłam tym trochę zawiedziona, ale uważam, że pierwszy i drugi tom trzymają podobny poziom. Jeśli trzeci również również nie będzie wnosił nic nowego, jakoś to przełknę, ale będę się cieszyć, że to juz koniec (bo to będzie ostatni, prawda...?).

    OdpowiedzUsuń
  2. No właśnie to mnie rozczarowało - dostałem drugi raz to samo, tylko w innej okładce.

    Ostatni, czwartego Griffin nie napisała :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Chwała jej za to! 3 takie same książki można przeżyć jeśli są fajne, ale więcej - to byłaby gruba przesada.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dokładnie takie same wrażenia miałem.

    OdpowiedzUsuń