wtorek, 2 sierpnia 2011

Złote żniwa a sprawa polska

Jakiś czas temu w Polsce dość głośno było o książce Grossów - o "Złotych żniwach", opowiadającej o kuluarach Holokaustu w naszym kraju. Szczególnie w tej kwestii wykazała się księgarnia Selkar, która sprzedawała tę pozycję za jakąś kosmiczną cenę (bodaj 4999,99 zł) - ponoć właściciele nie zgadzali się z poglądami autorów.

Ja, po lekturze, pytam - ale o co chodzi?

"Złote żniwa", bazując na wielu różnych źródłach uświadamia, że pogromy czy prześladowania Żydów przed/w trakcie/i po wojnie nie należały do rzadkości, a Jedwabne czy Kielce to nie odosobnione incydenty przeprowadzone przez zdemoralizowanych odszczepieńców, a część zwyczajowych działań ludności polskiej.

Autorzy wskazują na szereg zachowań - od wymuszeń, donosicielstwa, po obławy, grabieże czy wręcz polowania - jakich w większości społeczności (szczególnie tych mniejszych, wiejskich) doświadczali Żydzi. Znamiennym jest również opisywana bezwstydność Polaków, którzy potrafili żądać od jeszcze żywych wyznawców judaizmu oddawania rzeczy "żeby się nie zmarnowały" oraz przyklaskiwanie niemieckim metodom postępowania z Żydami. Spore znaczenie ma także fakt, że większość osób, które pomagały Żydom podczas Holokaustu, wstydziła się tego przed sąsiadami i bała się ujawnienia tych informacji - to mogłoby zniszczyć ich życie (zdarzały się napaści na gospodarzy pomagających uciekinierom, bo przecież musieli się oni wzbogacić, a dobro trzeba podzielić dla wszystkich, prawda?).

Jak rozumiem, demitologizacja przeszłości, szczególnie w tak drażliwej kwestii jest czymś nie do przyjęcia dla wielu rodaków. To, że nagle okazuje się, iż wielu z naszych przodków popierało, ba!, nawet chętnie pomagało w eksterminacji Żydów, jest nie do przyjęcia, bo tak przecież nie mogło być. Polacy wstydzą się swoich błędów, nie umieją się do nich przyznać, fakty niewygodne próbują wypierać. Smutne to.

Osobiście, jako historyk-hobbysta, doceniam mrówczą pracę jaką Grossowie musieli wykonać, by przebić się przez mur milczenia i opublikować tak niewygodną oraz kontrowersyjną książkę. I o ile jestem w stanie zrozumieć bestialstwo wojny i mentalność antysemicką tamtych czasów (której jednak nijak nie popieram - bezmyślna, wręcz zwierzęca nienawiść oraz agresja jest nie do zaakceptowania), o tyle próby udawania, że to się nigdy nie zdarzyło są po prostu głupie.

1 komentarz:

  1. Wielka szkoda, ze nie zapisalam strony z bardzo istotna informacja dotyczaca zdjecia na okladce tej ksiazki, ktore podobno bylo podstawa do napisania jej.
    Zaznaczam, ze nie czytalam tej ksiazki.

    Bylo tam napisane, ze zdjecie z okladki nalezy do muzeum w Treblince i muzeum nie dysponuje zadnymi informacjami dotyczacymi tego zdjecia. Nie wiadomo kto jest na tym zdjeciu, co tak naprawde ci ludzie tam robia i gdzie to zdjecie zostalo zrobione. Dyrektor tego muzeum wyslal wiosna przed publikacja ksiazki zapytanie do Oxford University Press list z prosba o informacje dotyczace tego zdjecia. Zadnej odpowiedzi nie otrzymal, natomiast publikacja tej ksiazki zostala przesunieta o miesiac. Wydana ksiazka na okladce ma zdjecie, ale tym razem obciete z jednej strony, zdjecie nie jest wiec kompletne. Na usunietej czesci zdjecia sa podobno kolejne budynki, ktore wskazuja, ze to zdjecie nie zostalo zrobione w Treblince. Takich budynkow nigdy nie bylo i nie ma w tym miescie. Czy to jest w porzadku? Ksiazka ta wywoluje nienawisc wobec Polakow wsrod wielu zydow, czy to pomoze nauczyc szacunku wobec siebie nawzajem przyszle pokolenia?

    OdpowiedzUsuń